Tak właściwie to jest ich kilka – słodycze, kawa, lody – bo to takie inne słodycze i one – orzechowe i chrupiące. Moja słabość od lat – chrupki orzechowe. Orzechowe wafelki, ciastka, czekolada z orzechami czy nawet jogurt orzechowy – to też ale chrupki to zupełnie co innego. Jestem im wierna od dzieciństwa. Smaki się zmieniają, za wieloma rzeczami już nie przepadam, wiele nowych smaków doszło do mojego menu a to się nie zmieniło – chrupki orzechowe po prostu uwielbiam i cieszę się, że nie znikają z rynku jak jogurty z tym dodatkiem. Najwyraźniej, na szczęście, fanów takich chrupek jest zdecydowanie więcej niż fanów jogurtów o tym smaku. To zawsze jakieś pocieszenie. Mam kilka szczególnie ulubonych marek tych chrupaków i stale testuję nowe. Bo przecież przyjemności nigdy zbyt wiele.
Teraz stanęło na chrupkach w kształcie orzeszków Felixa – a jakże, nawet takie się znajdą. Przyjemny pomysł na chrupki i całkiem smaczny. Zaliczyły mój test i zostały włączone do grona ulubionych orzechowych przekąsek. Może trafią do listy zakupów sylwestrowych. Bo jak Sylwester to tylko z dobrymi chrupakami i dobrymi filmami. Reszta już nie jest tak ważna.
W tych chrupkach podoba mi się też to, że zazwyczaj są bardzo naturalne – w składzie mają zazwyczaj po prostu zmielone orzeszki i kukurydzę. Nie są potrzebne nawet wzmacniacze smaku i aromatu. Orzeszki bronią się same. Przynajmniej nie mam wyrzutów sumienia, że objadam się chemią i zmasakruję sobie cerę. Słone przekąski to nie jest samo zło 😉