Na co dzień słucham bardzo dużo muzyki – praca, dom, autobus. Poszukuję więc nowych klimatów, dźwięków, wykonawców. Bardzo lubię Deezer za Flow czyli strumień różnorodnej muzyki, która zmienia się każdego dnia. Dzięki temu nie mogę narzekać na nudę. Kiedy jednak nieco zmęczy mnie mainstream zaglądam do polecanych albumów, playlist. Mam jednak też swoich ulubieńców. Muzykę, która pasuje do mojego nastroju, kilku wykonawców, którzy niezawodnie poprawiają mi nastrój. Jednym z nich, a właściwie jedną jest Jessie Ware – angielska piosenkarka oraz autorka tekstów. Jej głos sprawia, że naprawdę się odprężam. (https://www.youtube.com/watch?v=XLaOxbd37jc). Moim drugim typem, równie niezawodnym jest Chris Botti – amerykański trębacz smooth jazzowy. Jego album To Love Again z 2005 roku zawsze mnie uspokaja, po prostu zawsze (https://www.youtube.com/watch?v=hwti6ll5fDg). Inny plaster – John Mayer – amerykański kompozytor wokalista i gitarzysta (https://www.youtube.com/watch?v=IfFi4Q7ueA8). Uwielbiam szczególnie jego płytę Continuum z 2006 roku.
Innym energizerem muzycznym jest Michael Buble – kanadyjski wokalista jazzowy i popowy. Wspaniale śpiewa. Śledzę też jego profil na Fb i trzeba przyznać, że ma facet poczucie humoru, do tego naprawdę słodką rodzinkę. Inne typy – cały czas dochodzą nowe. Docieram do albumów, które pasują mi przez chwilę, są świetne ale potem do niech nie wracam. Tak po prostu. Do głowy wtłaczają mi się piosenki, które potem długo nie chcą z niej wyjść, to jest koszmar, zwłaszcza, jeśli utworami tymi są koszmarne mainstreamowe hity, który lecą non stop we wszystkich najbardziej komercyjnych radiach. To jest prawdziwy zamach na moją głowę… Na szczęście zawsze wyganiam je moimi plastrami, pięknymi i niezawodnymi.