Jesień jest dla mnie bardzo męczącą porą roku. Szarówka, deszcze i chłód sprawiają, że mam ochotę zaszyć się w domu i nie wychylać z niego nosa. Obłożyć się kotem, kocem, zrobić kakao i włączyć ulubione filmy. Najlepiej, żeby taki stan trwał do wiosny. No dobrze, ewentualnie do zimy, jeśli będzie ładnie śnieżna i względnie mało mroźna. Ze względu na to, że jesień daje mi też dużo czasu wieczorami, buszuję po necie w poszukiwaniu jesienno-zimowych umilaczy. Wiecie, takich pierdółek, które sprawiają, że człowiekowi jakoś milej się robi i przyjemniej, kiedy na dworze jest tak ohydnie. To jest moja tegoroczna lista:
- Światło
Niskim kosztem można urządzić sobie fajnie i przytulnie mieszkanie. Wprawdzie moim marzeniem jest i będzie kominek ale jak się nie ma, co się lubi to się lubi co się ma. Dlatego wypatrzyłam lampki LEDowe, wazony, lampiony i świece. Będzie wspaniale. Już mi jakoś tak przyjemniej jak o tym myślę.
- Okrycia
Mam lekkiego bzika na punkcie milutkich koców. W połączeniu ze wspomnianymi filmami i kakao sprawiają, że czuję się naprawdę komfortowo i bezpiecznie. Do tego mój kot śpiący obok. Matko, jak ja wtedy bardzo nie chcę wychodzić z domu. Nie zachęcają mnie żadne imprezy, spotkania ze znajomymi, nawet koncerty (no dobrze, może nie wszystkie).
- Włóczki i książki
Zaniedbałam ostatnio zarówno robienie na drutach, jak i czytanie ale te dwie czynności bardzo mocno kojarzą mi się z jesienią i zimą. Wtedy nadrabiam zaległości z całego roku. Zamawiam nowe rodzaje włóczek, planuję nowe dzieła i wyciągam z półki odłożone na bliżej nie sprecyzowane „później” książki. Najlepszym czasem na nadrabianie takich zaległości są święta. Na nie czekam bardzo. Uwielbiam te moje rytuały świąteczne – robienie szalika na zmianę z czytaniem, oglądaniem filmów i jedzeniem mandarynek 🙂
źródła obrazków: Karen Barlow, Pinterest, Fancy Cribs, Manchester Evening News