Nie ma co ukrywać, zima nastała nam w pełni, posypało, pomroziło, oblodziło i trzyma. Nadszedł czas na moje ulubione ubieranie się „na cebulkę” czyli pocenie się w autobusach i marznięcie na dworze. Do tego wszędzie Ci chorzy, kaszlący ludzie. Przypomniałam sobie bardzo szybko jak ja bardzo nienawidzę zimy. Może jeszcze te pierwsze dni, kiedy nie ma dużego mrozu a śnieg tak fajnie pada. Tak, kilka dni zimy da się znieść, przez resztę czasu czeka się na wiosenną odwilż. Najbardziej upierdliwy jest dla mnie styczeń i luty, kiedy mrozy sięgają do -20 stopni i człowiek tylko na każdym kroku odmraża sobie ręce albo tylną część ciała 😉 Pojawia się też problem ze skórą, która od mroźnego wiatru wysusza się i łuszczy.

cetaphil-dc-kremKażdego roku zastanawiam się jaki krem będzie odpowiedni na ten zimowy czas. Szukam, testuję i ratuję zmęczoną codziennymi zmaganiami z pogodą skórę. Przy okazji trafiam też na kremy, które wiem, że wypróbuję na wiosnę albo w lecie. Lekkie, matujące i nawilżające, z filtrami UVA i UVB. Jedną z takich zdobyczy „na później” jest krem matujący Cetaphil, o którego istnieniu dowiedziałam się dopiero niedawno. Używałam już produktów tej firmy do codziennej pielęgnacji skóry atopowej. Skóra po ich użyciu była bardzo przyjemna w dotyku, odpowiednio nawilżona. Dlatego tym bardziej jestem ciekawa kremu do twarzy. Jego skład jest trochę kosmiczny – technologia oleosome, micropearl i ceramide czyli odkrycia techniki, które mają uzupełniać brakujące w skórze ceramidy, naśladować budowę ludzkiej skóry, czy w końcu zapewniać odpowiedni efekt matujący. Jest na co czekać. Nie mam na myśli wyłącznie wiosny, żonkili, tulipanów i innych cudów ale nowe produkty kosmetyczne dla mojej wymagającej skóry.

źródła obrazków: Kleydman Dermatology, The Pai Life – Pai Skincare

Dodaj komentarz