W ramach relaksu i wprawiania w ruch starzejącego się ciała postanowiłam niedawno wybrać się na basen. Mamy w okolicy kilka fajnych obiektów więc zarezerwowałam sobie odpowiednio dużo czasu w niedzielę i podskoczyłam na pływalnię. Może nie jestem mistrzynią w pływaniu ale radzę sobie jakoś i przynosi mi to odprężenie. Zamierzony rezultat został więc osiągnięty – ruszyłam się sprzed kompa, poćwiczyłam mięśnie i wypoczęłam. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie fakt, że po pewnym czasie na stopach pojawiły mi się mało fajnie wyglądające zmiany skórne…
Czy już powinnam się bać? Niestety pierwszą chorobą o której pomyślałam widząc te nieciekawe plamki, była grzybica… Przyznam, że w pośpiechu zapomniałam o zabraniu na pływalnię klapek pod prysznic 🙁 Kabiny wyglądały ok ale w oczach rentgena nie mam, prześwietlić ich nie mogłam. No i najwyraźniej dostała mi się taka mało fajna niespodzianka od losu i innego użytkownika pływalni miejskiej. Stwierdziłam na spokojnie, że muszę poszukać skutecznego specyfiku, który mogę kupić bez recepty i po prostu rozpocząć kurację. Aptekarka poleciła mi Canespor – lek przeciwgrzybiczy w postaci kremu. Wystarczyło posmarować stopy raz dziennie i po kilku dniach widać było już rezultaty. Stopy przestały mnie tak swędzieć, skóra przestała się też łuszczyć. Uff. Nawet nie wyobrażacie sobie jak mi ulżyło… Serio, perspektywa męczenia się z grzybicą na innych częściach ciała przyprawiała mnie o duszności. Jeśli kolejnym razem wybiorę się na basen bez klapek to zawracam. Godzina zabawy nie jest tego warta.