Moja ciotka była kiedyś księgową. Kilkadziesiąt lat temu. Pamiętam jak przychodziłam do jej biura jako dziecko i z podziwem patrzyłam na tomiszcza faktur zajmujące całą ścianę. Pamiętam też, że biurko całe było zastawione papierami. Towarzyszyły im tylko kawa i ciastko. To było fakturowanie… Nie wyobrażam sobie tylko poszukiwań zaginionego papierka. To musiał być prawdziwy koszmar! Podobnie zresztą, jak zliczanie wszystkich kwot i opisywanie faktur. Ciotka budziła wtedy mój respekt. Podejrzewam, że gdyby teraz przyszło jej zajmować się fakturowaniem, to byłaby dużo bardziej wyluzowana 😉
Przede wszystkim czasy kalkulatorów odeszły w niepamięć. Mamy komputery, specjalne programy i aplikacje, które robią za nas prawie całą robotę. Przykładem jest takie cudo, jak Flow4You (o to), na które niedawno trafiłam. Platforma internetowa do kompleksowej obsługi faktur. Możemy za jej pośrednictwem je wystawiać, odbierać, importować i wysyłać dokumenty księgowe. Do tego dostajemy powiadomienie o dostarczeniu faktury i jej przeczytaniu. Normalnie czary. Może jednak moja ciotka nie powinna dowiedzieć się, jak teraz łatwo i przyjemnie obsługuje się faktury. Oraz że nie trzeba ich uzupełniać ręcznie, wysyłać pocztą tradycyjną, dopominać się o ich zapłatę i przeszukiwać wielu segregatorów w celu znalezienia jednego papierka. To wszystko pewnie nieźle by ją przygnębiło. Z drugiej strony miałam wrażenie, że ona te papiery naprawdę lubi. Miała nad nimi władzę absolutną. Można by powiedzieć, że była księgową przez duże K 😉
źródło obrazka: www.thedailybeast.com