Z pewnością wszyscy kojarzymy obrazki, zwłaszcza z filmów będących ekranizacją brytyjskich powieści dla kobiet, na których pięknie ubrane damy siedzą w salonie, przy kominku i szydełkują albo coś innego dziergają. Generalnie siedzą i zajmują ręce jakąś dłubaniną. Co ciekawe, czytałam kiedyś, że jeśli dotyka się wewnętrzną część dłoni, to działa to uspokajająco, dlatego głaskanie zwierzaków uspokaja, podobnie jak robótki ręczne 😉 Dlatego kobiety dziergały – ponieważ był to świetny sposób nie tylko na zajęcie fury wolnego czasu ale też na nerwy. W końcu siedzenie przez cały dzień w gorsecie musiało wkurzać niesamowicie…
Zauważyłam w ostatnim czasie całkiem sporą modę na rękodzieło – a szczególnie robienie czapek, kominów na drutach, nawet swetrów, poza tym też na szycie. Bardzo jest to pocieszające, bo jak kilka lat temu zajmowałam się takimi sportami wyczynowymi, to nie spotkało się to z wielką aprobatą otoczenia. Uznano to za coś, co po prostu nie ma sensu – bo można kupić i bo strata czasu. A teraz fajnie jest mieć coś, co zostało zrobione ręcznie, przez ileś tam godzin. Taka moda. I bardzo mi się ona podoba. Jedną z blogerek, która bardzo dużo miejsca poświęca temu tematowi jest Zuza – autorka bloga http://www.sannaslandofillusion.com/. Jej blog mogę śmiało polecić nie tylko wielbicielom fatałaszków i wspomnianych robótek ręcznych ale też estetom, ponieważ wygląda pięknie (blog w sensie ale Zuza też jest całkiem całkiem), klarownie i naprawdę miło się go przegląda. Zuza jest również wielbicielką ładnych wnętrz i futrzastych do nich dodatków – ma kota, którego również często fotografuje.