Wspominałam już chyba, że mam totalnego bzika na punkcie robienia cudeniek na drutach. Cały czas mam w planach naukę szydełkowania oraz poznanie bardziej zaawansowanych technik dziergania. Brakuje mi na to niestety czasu ale nadchodzi kolejna zima więc na pewno będę działać w tym temacie. Odkąd kilkanaście lat temu w święta Bożego Narodzenia rozpoczęłam tradycję dziergania świątecznego, zawsze łapię zajawkę jak robi się mroźno. Obserwuję kilka fajnych profili na Fb, na których, ze względu na pogodę właśnie, zaczynają się pojawiać coraz to nowe włóczkowe hity.
Jednym z nich jest mega włóczka, którą dzierga się bez użycia drutów – tylko i wyłącznie własnymi rękami. Zazwyczaj rezultatem są gigantycznej grubości koce. Trudno jest mi sobie wyobrazić jak muszą być puszyste. Totalny odjazd. Niestety minusem jest cena takiej „włóczki” ale jak ktoś ma bzika to zapłaci i kilkaset złotych za taki włóczkowy rarytas.
Ja w tym roku mam smaka na czapkę-kota z grubej włóczki Loopy Mango. Można kupić materiał z instrukcją. Wystarczy jedynie mieć swoje druty. Co istotne, taką włóczkę robi się w godzinę-dwie. Mam ochotę zrobić sobie też kolejny szalik. Nie wiem jak moja szafa to wytrzyma, może komuś go podaruję. Bardzo fajnym pomysłem na prezent są kapcie. Na Fb bardzo dużą popularność zdobyła strona promująca kapcie robione przez matkę niepełnosprawnych dzieci, która sprzedając takie robótki chce uzbierać pieniądze na rehabilitację swoich chłopaków. Cała akcja została tak skutecznie rozpropagowana, że w tym roku nie ma szans na realizację indywidualnych zamówień kapciowych. Dzierganie ma moc.
źródła obrazków: Eusa, sanna’s land of illusion, czas zamotać