Kolejny wpis z cyklu „czego jeszcze nie wiem o macierzyństwie”… Rozmawiam sobie czasem z siostrą, która ma dwójkę maluchów i nieuchronnie część tych rozmów dotyczy kwestii dzieciowych. Ja chyba nadal nie czuję się na siłach aby sprostać wyzwaniu bycia matką ale im więcej dowiaduję się od siory, tym mniej zaczyna mnie przerażać macierzyństwo. Jedną z niepojętych jak dotąd dla mnie kwestii było żywienie niemowlaka. Wiem, że generalnie noworodkom wystarcza mleko matki ale od jakiego miesiąca zaczyna ono być czymś niewystarczającym i co potem dać takiemu niemowlęciu? Ja pewnie byłabym strasznie spanikowana bo co jeśli się zakrztusi, dostanie uczulenia itp. a przecież jeść musi. Siostra mnie uspokoiła i wyjaśniła, że istnieje coś takiego, jak „tabela żywieniowa niemowląt” według której wprowadza się nowe produkty dziecku.
Generalnie okazuje się, że mając taki wykaz pozostaje tylko wybrać produkty z danej kategorii np. kaszki. Dużym ułatwieniem jest karmienie gotowymi obiadkami i deserkami ze słoiczków choć wiele rodziców decyduje się na samodzielne przygotowywanie posiłków. Siostra zaczyna utwierdzać mnie w przekonaniu, że posiadanie dzieci nie jest takim nadludzkim wysiłkiem i wielkim wyzwaniem. W dobie internetu mamy dostęp do wielu źródeł wiedzy, poradników online i forów na których można pogadać z innymi rodzicami na wszystkie tematy związane z ogarnianiem maluchów. Poza tym półki sklepowe uginają się od świetnych jakościowo produktów dla niemowlaków. Trzeba tylko trochę podrążyć temat i wszystko jest do ogarnięcia. Hmm, czyżby dzieci nie były jednak takie straszne?
źródła obrazków: Health and Mind Care, Brain, Child Magazine, The Science of Mom